środa, 22 grudnia 2010

Zima

Zima w tym roku nadeszła szybko, jest mroźno i napadło mnóstwo sniegu. Koty nie wychodzą juz na balkon, siedzą teraz na parapetach i obserwują biały świat, również nasze psiaki więcej czasu spedzaja w domu niż na dworze, są coraz starsze i zimno daje sie im we znaki.
A tygryski rosną , skonczyły miesiac i mają już swój teren opanowany w 100% , wchodzą wszędzie, korzystają z każdej budki, z każdego drapaczka, , nawet korzystają z kuwet zgodnie z ich przeznaczeniem- bardzo mądre kotki :-D
pochłaniaja zmiksowane mięsko z kurczaka w duzych ilosciach i rosną :)
W tym roku po raz pierwszy nie stawiam w domu choinki, jakoś brakło mi odwagi :-|









sobota, 4 grudnia 2010

Minęły 2 tygodnie...

Lygryski rosną, są inne niż dotychczas Agirajowe kociaki, przede wszystkim dlatego, że mają pręgi :-) niektóre z nich widać, że są bardziej tatowe, inne podobne do mamusi, ale jeszcze za wcześnie, by oceniać i wyrokować jak kto się rozwinie.Szkrabiątka zaczynają urządzać spacerki po porodówce, Lamingtonowi porodówka to za mało i juz 3 razy go znajdowałam na dywaniku pod porodówka płaczącego ile sił w płucach, że się zgubił. Mama malucha miotającą się dookola i nie wiedzącą co ona ma z tym niesfornym dzieckiem teraz zrobić. Zdjęcia malcom robi się coraz łatwiej, bo zaczynają reagować na szmery, na drapanie, wiec  drapiąc w  budkę mogę sprowokować malucha by  spojrzał w aparat, ale na wspólne fotki całej siódemki to nie ma co liczyć :D dzieciaki kręcą sie łażą i mają w nosie potrzeby fotografa








wtorek, 23 listopada 2010

L-ygrysy

19 listopada o 2 rano Hikaa uznała, że to już 65 dzień ciąży  i rodzimy. Obudziła mnie krzycząc, że przecież mamy "termin", a ja sobie śpię, na wpół przytomna starałam się szybko obudzić,  ale bóle parte u Hikii  otrzeźwily mnie natychmiast. 
O 2:20 pojawiło sie  pierwsze malenstwo, a potem... Hikaa sie rozhulała....... i o 5:38 skończyła, rodząc 7  szkraba .
I tak pojawił się u nas miot L .
Gdy zaczynałam hodowlę, mając pierwsze dzieciątka na literkę "B" mój syn powiedział : "Mamo jak będziemy mieć kocięta na L, to jednego nazwiemy Lygrys, dobrze? "
Zgodzilam sie, bo przeciez literka L to nigdy do nas nie dotrze, to jakas kompletnie nierealna przyszłość. I nagle  miot L mamy, a dziecko ( juz nie takie dziecko )  pamięta... Udało mi sie go odwieśc od tego, by jeden z maluchów  miał to imię, ale cała gromadka jakby nie patrzeć Lygrysami jest  ;-)
Mamy 4 dziewczynki
dwie szylkretki klasycznie pręgowane, jedną szylkretke pręgowana z białym  i jedną pręgowaną blukremkę

3 chłopców
dwóch dzentelmenów czarnych z białymi skarpetkami i jednego czarnego pręgowanego eleganta

Hikaa stara sie karmic malenstwa, ale sama nie daje sobie rady z ta gromadką , wczoraj zdecydowalam się dokarmiac częśc malenstw i w końcu dzieci przybrały na wadze tak jak powinny :-)





piątek, 12 listopada 2010

listopad

Listopad, to już taka zimna jesień, coraz częściej zaczyna przypominać o sobie zima, że jest tuż za drzwiami, że jeszcze chwila i będzie z nami...
Kocięta powoli się wyprowadzają z domu, zaczynają swoje samodzielne życie...
Jay wyprowadził sie do Poznania, Kavir zamieszkał w Warszawie, Kalahari pojechała do Rudy Śląskiej, a wczoraj wyjechała od nas Kalamurina - zamieszkała w Poznaniu- z relacji z nowych domków wynika, że maluchy od razu zajęły sie zdobywaniem nowych terenów, poznawaniem swoich ludzi i zabawek , uczeniem opiekunów co to znaczy kot i jak to się mieszka z kotem...
Jamie czeka aż w końcu bedzie mógł się wyprowadzić, ale niestety jeszcze chwile musi to potrwać...A w domu na swój  stały domek czeka jeszcze Kansas, który własnie grzeje mi kolana głośno przy tym terkocząc i Jane, która najchętniej układa się mi na ramionach wtulajac sie we mnie całą swoją puchatą osobą.












ś

poniedziałek, 25 października 2010

Jeff Julian Pierwszy

„Julian i pajak”
                 Pewnego dnia Mały Człowiek wrócił z Mamą Człowiekiem z zakupów razem z pająkiem. Zabawkowym pająkiem :) . Pająk niezbędny i cudowny w sklepie w domu nabrał pospolitych barw. Ale nie dla Julka. Julek odkrył nowy cel. Dorwać owada i zamordować. Zbrodnicze myśli kołatały się po kociej uszatej głowie aż do wieczora, kiedy to następuje cudowny moment. Moment gdy szybki jak błyskawica hałaśliwy mały Człowiek ląduje w łóżku i przestaje się ruszać. Wtedy można realizować tysiące zbrodniczych planów na zabawkach. Julek wykonał przyczajkę żeby nie spłoszyć owada i potężnym skokiem rzucił się na potwora. Po krótkiej walce okazało się, że pająk jest cudowniejszy niż można by było pierwotnie przypuszczać. Jest śliski, miękki  i można mu wyciągać odnóża we wszystkie strony. Co więcej można je wyciągać i puszczać a one wracają na swoje miejsce, potem znowu i znowu puszczać i wyciągać. Beztroską zabawę Julkowi przerwało dziwne uczucie, że jest obserwowany. No nie!! W kącie pokoju jak puchacz na gałęzi stał posąg kota. Rudego kota. To Mandaryna. Julek od razu pomyślał, że jego owad jest w strasznym niebezpieczeństwie. Zastosował więc najgroźniejszy pomruk – odgłos rosyjskiego niedźwiedzia. Mandaryna jednak stosuje zawsze swoją metodę . Metodę na wytrzymałość wzrokową. Siedzi i hipnotyzuje wzrokiem. Julek bawi się. Ona siedzi. Julek bawi się. Ona siedzi .Julek bawi się. Ona siedzi. Po pewnym czasie Julek ma dosyć jej obsesyjnego wpatrywania się i pozwala jej się pobawić . Przez kilka sekund. Zasadą w domu Człowieków i Kotów jest to, że wszystkie zabawki należą do Julka. Człowieki też. No może z wyjątkiem Człowieka Taty. Na razie ;-)
                Kolejny moment zapisany w pamięci. Kolejny dzień mija w splecionym kocioczłowieczym świecie. Szkoda, że nie wszyscy ludzie chcą uwierzyć, ze tak naprawdę to wcale się od siebie nie różnimy…


Zapraszam na bloga Jeffa, Mandaryny i ich Człowieków  http://joanka.blogspot.com/  :)

niedziela, 24 października 2010

kotek terkotek

Czasem w miocie kociąt trafia sie kotek terkotek - taki kotek pakuje się na kolana i włącza takie terko że zagłusza wszystko wokół, leży, myje sobie łapki, podgryza mnie w rece i terkocze, terkocze tak jakby to było głownym celem jego zycia. Terkotek pojawia się często :) w miocie J takim terkoczącycm kociątkiem jest Jane - Jane nie pcha sie na kolana , ona terkocze wieczorem w łóżku, w środku nocy, chodzi  i terkocze, jak nie reaguję na jej zaproszenie do miziania, to mnie podgryza, wtedy wiadomo, że zareaguję, czyli szczypnie mnie w policzek, pociągnie za włosy i terkocze, łazi ugniata terkocze i każe się miziać, jak zasypiam, znowu delikatne przypomnienie, ze przecież ona tu jest i trzeba uspić terkotke  :-)








W miocie K terkotkiem jest Kansas, ale on terkocze w ciągu dnia, pakuje się na kolana z głosnym traktorem i burczy jak koparka, patrzy w oczy i hałasuje, w końcu zwija się w klębuszek i terkocząc zasypia, a ja mogę delikatnie głaskać jego jedwabiste futerko, malutkie ciałko grzeje mi kolana, taki jest wtedy delikatny i słodki... az wierzyć się nie chce, że to kotek który wszedzie wejdzie, wszysko musi sprawdzić i jako jedyny w domu nie rozumie, że nie każde jedzenie jakie przygotowuje nie jest dla niego. Jedyny kot w domu, przed którym musze bronić swojego obiadu...



Jeff Julian Pierwszy i inne J-otki

W piątek  wyjechał do nowego domu Jay Soto, w piątek Jay i jego rodzeństwo skończyli 5 miesięcy. Ciężko się rozstawać z maluchami, zawsze jest obecny lęk, czy malec się będzie dobrze czuł w nowym domu, czy będzie kochany, czy wszyscy domownicy go zaakceptują i będą o niego dbać...
Potem pierwsze doniesienia... maluch wyszedł  z przenioski i z ogonkiem w gorze spaceruje, obwąchuje wszystko, po jakimś .. skorzystał z kuwetki ... z każdą wiadomością jest mi lżej, wiem, ze nie jest źle. Potem mijaja dni, tygodnie i wtedy każda wiadomość, mail od opiekuna  naszego malenstwa jest przyjmowany  z wdzęcznością, bo wiemy co się dzieje, bo wiemy, że nasz kociak jest kochany, że jest mu dobrze i nasz wybór nowego opiekuna był dobrym wyborem.
Mail od opiekunki Jeffa , w domu nazywanego Jeffem Julianem Pierwszym :)
"Julek rośnie i zdrowie ma wyśmienite :-) Staje się kocim indywidualistą (?!). W ciągu dnia spanko, jedzonko i treningi w zagryzankach. "Człowieki" mu przeszkadzają, bo to KOCIE godziny. Dzień też jest od pilnowania zabawek. Wszystkie należą do Julka. Nie ma innej opcji. Ostatnio dołączył do nich zabawkowy wąż i pająk. Julek morduje je po tysiąc razy. Wieczór należy do lizawek i przytulanek oraz szaleństw z Mandarynką. Wieczorem Julek pozwala "człowiekom" bawić się z nim. No i wreszcie przychodzi czas usypiania ludzi. Najpierw jednak Julek musi wymordować potwory w łóżku (stopy ;-). Najlepiej zrobić to przez kołdrę :-) Teraz jednak Julek stwierdził, że podgryzane potwory chowają się pod kołdrę, więc postanowił że będzie mordował od razu pod kołdrą z pominięciem etapu nakołdrowego. Potwory jednak są baaaardzo cierpliwe i uwielbiają być mordowane przez Julka. Mandarynka nie rozumie jak ważna jest obrona przed potworami i w tym czasie idzie spać . Noce są bardzo tajemnicze. Śledztwa, dreptanki i dłuuuugie kocie rozmowy. Polowanie zawsze przynosi jakiś efekt:-)..."
pani Asiu bardzo dziękuję za te maile, wywołują uśmiech, wiem że Julek jest kochany, że jest szczęśliwy w swoim nowym domu




niedziela, 17 października 2010

Kastracja kociąt

Wczesna kastracja jest coraz częściej stosowana w hodowlach kotów . Moje kocięta nieprzeznaczone  do dalszej hodowli również opuszczają dom wykastrowane.
Decyzja o tym zabiegu przeprowadzonym w hodowli nie jest dla hodowcy łatwa.
Nim sie na kastrację zdecydowałam najpierw szukałam informacji na ten temat, nie chciałam zaszkodzic moim maluchom, nie chciałam sterylizować kociąt tylko dlatego, by nie trafiły do kogoś kto mnie oszuka, kto wykorzysta moją wiarę i  kociątko ode mnie umieści w pseudohodowli. Zawsze staram się wybierać domki dla moich malców starannie, staram się przynajmniej przez pierwszy rok czuwać nad kociątkiem , które się ode mnie wyprowadziło, dalsze kontakty utrzymuję z opiekunami moich malcow, o ile oni sobie tego życzą. Choć czasami włącza mi się myślenie, co dzieje się u Cezanna, co z Kichotkiem, jak miewa się Lisa.... Najczęściej wystarczy wysłać mail z pytaniem, albo zadzwonić i się przypomnieć...
Ale nie o tym teraz mam pisać.
Nim podjęłam decyzję o wczesnej kastracji obserwowałam koty wcześnie wykastrowane przez znajomych hodowców.
Znałam kilkanaście kocurków i kotek (różnych ras w tym maine coon, norweski lesny, brytyjski ) wykastrowanych w wieku 3 miesięcy, wszystkie rozwinęły się wspaniale, są duże, proporcjonalnie zbudowane, nie mają żadnych problemów zdrowotnych i nic nie wskazywało na to, by ten zabieg im zaszkodził.
Mam znajomą, która ma w domu 4 wykastrowane koty maine coon, w tym dwa zostały wykastrowane w wieku 3 miesięcy, na jej opinii również polegałam, ponieważ nie jest hodowcą, według niej wszystkie koty rozwijają się dobrze, koty wcześniej wykastrowane rozwinęły się ładniej, lepiej rosną, nie musiała przy nich przechodzić przez wycie dojrzewającego kocurka i agresję drugiego (huśtawki hormonalne).
Kastracja w każdym wieku to poważny zabieg  ale maluchy znoszą go o wiele lepiej i nie uważam, by kastracja mogła się przyczynić do rozwoju jakiejś choroby w wieku późniejszym u moich kotów.
Nie zaobserwowałam, ani nie słyszałam o problemach kotów wczesnie kastrowanych wynikajacych z tego, że ten zabieg został przeprowadzony w tym wieku, a pytałam i rozmawiałam z osobami, którym ufam i wiem, ze jesli byłyby jakieś przeciwskazania , jeśli by ich kocięta chorowały, gorzej się rozwijały to nie ukrywałyby tego.
Moje pierwsze wcześnie wykastrowane maluchy niedługo skończą dwa lata. Nie mam żadnych sygnałów od opiekunów Franka, Fredka, Felka i Faradaya  by chłopcy mieli jakiekolwiek problemy związane z wczesną kastracją, a myślę, że zostałabym o tych problemach poinformowana, ponieważ oni biorąc ode mnie te maluchy mieli wątpliwości co do zabiegu przeprowadzanego tak wcześnie, ale postanowili mi zaufać :)
Za to chłopcy wyrośli na wspaniałych reprezentantów rasy




Wczoraj zostały wykastrowane kolejne maluszki Jay Soto, Kavir i Kalahari 
Szkraby następnego dnia po zabiegu

niedziela, 10 października 2010

Niedziela

Lubię takie niedziele jak dzisiaj. Od rana siedzę w kuchni, na obiad robię pizze. Koty leżą niedaleko - jak to miaukuny :) . Wygrzewają się w plamach słońca...
Po obiedzie kawa i kawałek sernika....  aparat w dłoń , by uwiecznić słoneczne lenistwo :-)









czwartek, 7 października 2010

Niebieskie

Tak mi wmawiano, że u mnie  koty sa niebieskie, i jeszcze mam koty ... niebieskie i w sumie to jeszcze sa niebieskie, ze w to uwierzyłam :-|
Ale jak przyjrzeć się mojemu stadku to mam tylko jednego naprawdę niebieskiego kota , ale za to jakiego ;-)

Bella - po co mówić, wystarczy zobaczyć ....