wtorek, 6 grudnia 2011

mija czas...

Ostatnio myslałam nad tym jak od chwili, gdy zdecydowałam się na prowadzenie hodowli, zmieniły sie moje priorytety i jak inaczej zaczełam odliczać mijający czas. Czas w hodowli kotow dzieli sie na okres oczekiwania na maluszki, potem pierwsze 10 dni to ogromny stres, czy wszystko będzie dobrze, to okres, kiedy każda godzina moze nagle zmienić wszystko, do 3 tygodnia życia codzienne ważenie i stres czy maluchy przybieraja, czy wszystko w porzadku, potem do 8 tygodnia życia kociąt wprowadzanie nowego pokarmu, nauka korzystania z kuwet, sprawdzanie jak rozwiają się maluszki, cały czas jest w nas lęk czy wszystko z dziećmi w porządku, potem szczepienia, kastracje, wybieranie nowych domków, znowu lęk, czy kociątko trafiło do odpowiedniego człowieka, czy będzie kochane... Mijają 4 miesiące - maluszki się wyprowadzają, wtedy swój czas mają koty domowe, można sie na nich skupic, można dopieścić, wygłaskać, ale przeciez za chwile kolejna kotka powinna dostac rujke i krycie i znowu obserwacja przyszłej mamusi i oczekiwanie na poród,  dopieszczanie gromadki kastratów, bo przecież jak pojawią się brzdące to zajmą cały nasz wolny czas...
Moje bliźnięta skończyły dzisiaj  swoje pierwsze 3 tygodnie życia, już kombinują jak wyjść z porodówki, za chwilę ustawiamy kojec i zaczyna się podbój świata :)