niedziela, 13 lutego 2011

Tygrysy dorastają, łobuzują tak, jak kociaki w tym wieku rozrabiać powinny, jednym słowem są w domu wszędzie, idę do kuchni i potykam sie o plączące się pod nogami maluchy, to samo w łazience,  w pokoju.. Dzieci jest siedmioro, ale chwilami mam wrażenie, że pod domu biega ich przynajmniej 3 razy tyle :)



Za to jak zasypiają, wtedy jest cisza i spokój, gdzieniegdzie tylko przechodzi się jakiś szkrab, któremu akurat teraz spać się nie chce. Właśnie w cichym domu Liard przeszedł się do kuchni, wlazł na krzesełko i poczuł się baardzo opuszczony, zaczął popiskiwac, nawoływać (jednym słowem, rozpaczać,ze nikt go nie kocha, ze jest samotny, mama zaginęła, rodzeństwo też), poleciałam po niego, wzięłam na kolana,ale on wolał ułożyć się na legowisku obok , spogląda na mnie i powoli zasypia :)