29-ty zbliżał się nieubłaganie, wczoraj już za bardzo jeśc nie mogłam ze stresu, dzisiaj o 9:45 wsadziłam Belle do transporterka , do auta i w droge, po drodze oczywiście prawie się rozkleiłam, że moja kochana kicia bedzie cięta i jak ona zniesie ten zabieg

Nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że Bella to Bella i ona swój plan ma. U weterynarza postawiłam panne na wagę, skromne 5 kg.
Narkoza została podana, Bella spojrzała na weta , nie powiedziała ani słowa, potem zaczęła ze mną rozmawiac, że on (zerknęła na weterynarza) chyba nie mysli, że mnie będzie kroił. Siedzę sobie z Bellunią głaskam ją, ona tradycyjnie fika mi fikołki na kolanach... mija 5 minut Bella gada sobie i kręci się na kolanach, strzela baranki ... ja do weterynarza, że chyba nie zasypia - on do mnie, że spoko, niektóre koty 10 minut potrzebuja, a nawet 12 ...
ok.
Czekamy.... Bella strzela baranki, podgaduje sobie, mizianki, traktorek, ugniatanie , minęło 15 minut a Bella nic . Weterynarz już stanał obok i patrzy, a Bella - baranki, traktorek, ugniatanie pogaduszki i nic. Jeszcze raz kota na wage, bo moze jednak źle ją zważyłam- waga nie chce wskazać inaczej....
hmmm poczekałam tak 30minut , a Bella nic.... wsadziłam Belle w transporterek przywiozłam do domu, w aucie trochę sobie pogadała, w domu też, połaziła po pokoju chwiejnym krokiem ,wlazła na łózko i zerka na mnie... ciut przysypia, ale jak ja zawołam główkę podnosi.
I tak sobie myslę, że w sumie dlaczego ja jestem zdziwiona , dlaczego to było dla mnie zaskoczeniem, przecież to Bella, jakby wszystko przebiegło normalnie jak zawsze, to przecież byłoby coś nie tak

Plan z weterynarzem mamy następujący, za tydzień, w sobote rano wet. przyjeżdża do mnie, podaje Belli narkoze, jak kicia zacznie przysypiac to szybko w auto i jedziemy na zabieg .
Zastanawiam się co Bella z naszymi planami zrobi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.